9 marca 2013

Sick and alone





Czas zimowy wiąże się dla mnie nierozerwalnie z różnego rodzaju chorobami. Przeziębienia, grypy lub zapalenia oskrzeli są corocznym rytuałem, który z pokorą muszę przejść. Kiedy jestem uwięziona w domu (na szczęście niekoniecznie w łóżku), mam czas by pisać. Zawsze pisałam dużo, na wszelakie tematy. A teraz? Nie piszę. Nie mam o czym? Nie wiem jak? Inne sensowne wytłumaczenia nie przychodzą mi do głowy.
Jednak nadal jestem obserwatorem. Codziennie przyglądam się życiu z boku i analizuję. Na prawdę, uwielbiam to robić. Patrzę na - z pozoru - trywialne sytuacje i dochodzę do wniosków, które często mają mniejszy lub większy wpływ na moje życie. 
Aktualnie nie przeżywam nastoletnich zauroczeń ani zjawisk złamanego serca. Nie myślę o rzuceniu się pod pociąg czy podcięciu sobie żył bo rodzice zabronili iść mi na imprezę ze znajomymi. Moje teksty umieszczane pod zdjęciami przestały być oznaką młodzieńczego buntu, a prywatne sprawy załatwiam po prostu prywatnie. Zauważam, że nastąpiło przekierowanie, zmiana priorytetów. Dorosłam, ale wraz z tą względną dorosłością zyskałam powściągliwość. Nie potrafię już uzewnętrzniać się na tyle, by napisać coś ciekawego i sensownego. Tak na prawdę mam coraz więcej do ukrycia i dopiero teraz rozumiem, że są rzeczy z którymi nie należy się afiszować.
Piszę mniej, dzielę się mniej sobą, ale to nie oznacza, że jest mnie mniej. Wręcz przeciwnie - zbieram doświadczenia i uczę się życia. Może kiedyś przyjdzie czas, by się tym podzielić.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz