Ludzie cholernie się zmieniają, nie wiadomo kiedy. Dziś jesteś miłą, troskliwą dziewczyną a jutro patrz - suka bez serca. Nie chodzi nawet o opinię ludzi, którzy zazwyczaj i tak mają mało do powiedzenia. Samokrytyka jest w tym przypadku nieocenionym dobrem, które nie każdy posiada. Osobiście czuję, że gubię się gdzieś na drodze, którą zmierzam. Właśnie uświadomiłam sobie, że zmiana jaka zaszła we mnie nie jest tak pozytywna, na jaką liczyłam. Może zyskałam różne umiejętności i rozsądek, ale chyba straciłam tę delikatność, która choć nieokazywana, tkwiła we mnie i potrafiła połechtać najwrażliwsze uczucia. Nie przyjmuję bodźców otrzymywanych od otoczenia tak jak kiedyś. Nastoletni bunt teoretycznie minął, ale czuję jakby to była jakaś powracająca choroba, która nie jest łatwa do przezwyciężenia. Rośnie we mnie gorycz i złość na wszystko - na ludzi, sytuacje nad którymi nie mogę zapanować, na przeciwność losu. Rozbieżność moich wniosków podcina mi skrzydła, bo czuję że nie wiem gdzie jestem i jak daleka droga przeze mną. Budzą się we mnie złe cechy, z którymi muszę walczyć, jednak czuję że nie mam siły, motywacji i samozaparcia. Entuzjazm wobec samorozwoju minął (mam nadzieję, że nie bezpowrotnie) a została zrzędliwość i smutek.
Smutek dotyczący tego, jak wygląda teraz moje życie. Nie podoba mi się, bardzo.
Smutek dotyczący tego, jak wygląda teraz moje życie. Nie podoba mi się, bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz