23 lipca 2013

Regrets




"Żal mi mojego życia. Część zmarnowałam na naukę, część na miłość, a pozostałą część zmarnuję tutaj. Przed sobą widzę tylko bladożółtą ścianę, która poprzez plamy i dziury tworzyła coś na podobieństwo lekkiego uśmiechu. O moje łóżko prawie zawsze opiera się dwudziestoletnia panna z tysiącem kompleksów. Zniszczone włosy, zmasakrowana cera, pożółkłe zęby, obgryzione paznokcie. Jedyne czego nie ma to
worków tłuszczu, ale to przez tutejsze jedzenie. Ta dziewczyna rzadko coś mówi, dlatego nic o niej nie wiem. . Odzywa się tylko po to, by zapytać, czy chcę zapalić. Zawsze odmawiam, ale ona proponuję mi fajkę za każdym razem, gdy sama ma na nią ochotę. Potem przeprasza i mówi, że pyta z przyzwyczajenia. Nienawidziłam papierosowego dymu, nigdy jednak nie prosiłam o to, by kobieta przestała palić. Skręt to jej jedyna rozrywka w tym miejscu. Ja kochałam burzę. Grzmoty potrafiły mnie uspokoić, a błyskawice wywoływały dreszczyk, który pozwalał poczuć się lepiej. Moja sublokatorka, w takich chwilach nie umiała cieszyć się ze mną, wolała znów włożyć do ust śmierdzące gówno. Prawdopodobnie uważała je za jedynego przyjaciela.

Machinalnie uśmiechałam się też w trakcie śnieżycy lub gdy słońce nie pozwalało spojrzeć w okno. Wiedziałam wówczas, iż jest coś poza tym światem, w którym żyłam. Było mi przykro, bo tkwiłam w tym gorszym. Jednocześnie cieszyłam się, gdyż ci, których kochałam byli szczęśliwi. Zazdrościłam im, że mogą moknąć, że zakładają czarne koszulki w upał, a później żałują, bo w białym byłoby wygodniej. Oni nie znają moich marzeń o staniu w sklepowych kolejkach. Nie wiedzą, jak bardzo brakuje mi zawistnych spojrzeń sąsiadów i kolejnego rachunku za prąd. Żyję tutaj, a tu poza nałogową palaczką i poobdzieranymi ścianami nie ma nic. Każdy dzień jest taki sam, niezależnie od tego, czy na obiad jest grochówka, czy rozgotowana kasza. Co jakiś czas przynoszą nam świeżą pościel i nową piżamę, ale przecież oni nie robią tego z troski, tylko z obowiązku. Tak naprawdę moglibyśmy umrzeć, nikogo by to nie obchodziło. Nikogo, poza naszymi rodzinami, które wylewałyby łzy patrząc na puste miejsce przy wigilijnym stole. Użalamy się nad sobą, a przecież nie możemy. Jesteśmy tutaj z własnej woli. Dlatego, że przez chwilę pokazaliśmy inną stronę siebie, a może właśnie przez chwilę byliśmy sobą. Zdjęliśmy maskę i prawdziwa twarz okazała się straszna.
Co drugi tutaj żałuje, ale nic z tego nie wynika, bo nadal pozostaje w tym samym miejscu."
autor: Klaudia Rybarczyk






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz