Szum w głowie, całkiem jak ten kiedy przesadzi się z mojito upalnym wieczorem. Uczucia wezbrały niczym morze podczas sztormu i czuję jak rozbijają się o brzegi zdrowego rozsądku. Rozum podpowiada by uciec, oddalić się jak najdalej z miejsca zagrożonego katastrofą, ale ja... Jestem sama sobie przeszkodą, zagubioną i zimną jak nigdy. Nastąpiła zmiana, o którą sama się prosiłam mimo tego, że podjęłam walkę. Czego oczekiwałam? Sama nie wiem. Dostrzegam bezsens własnych decyzji i to, że nic dobrego nie niosą za sobą złudne nadzieje na spełnienie własnych samolubnych oczekiwań.
Zatrzymałam się i czekam. Czekam na decyzję, tak jakby sama miała spaść z nieba niby nieoczekiwanie, znienacka. Czekam aż wyjdzie słońce, by ociepliło moje z jednej strony zmarznięte uczucia, które momentami zajmują się ogniem niczym polane wysokooktanową benzyną. Chciałabym się w nich spalić, zająć się płomieniami i niezmiennie stać bez ruchu. Czy spłonęłabym? Myślę, że tylko życie wypaliłoby się we mnie do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz