8 czerwca 2012

She




Uderzam w moją nieprzytomną dziś świadomość kolejnym łykiem zbyt mocnej kawy i próbuję zmotywować się do zrobienia czegokolwiek, chociaż to chyba bezcelowe starania. Mam za sobą całą nieprzespaną noc na rzecz sesji z Karoliną, którą możecie zobaczyć wyżej. Poświęcenie, można powiedzieć, duże, bo komary niemiłosiernie mnie pokąsały, pokrzywy trochę poparzyły nogi a oczy potrzebują zapałek by nie opaść sennie w dół. Najbliższe dni będą dla mnie na pewno ciężkie i wyczerpujące, pomimo tego, że jeszcze weekend przed nami. Jednak bardzo się cieszę, że udało mi się zmobilizować i - całkowicie spontanicznie - wyjść o 4 nad ranem na pola by złapać trochę światła. :) Nie było magicznego, pomarańczowego słońca, promieni przebijających się przez chmury tworząc piękne widoki ani tajemniczej mgły, ale była Karolina, która skutecznie zastąpiła wszystkie te piękne widoki! 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz